Dobry wieczór. Tak sobie człowiek żyje, żyje i nie ma kiedy nawet na blogu nic opublikować :( Praca, dom, sport, konsole, gry, znajomi i czas zlatuje od rana do nocy.
Będąc jednak w lipcu (taaaa, to już ponad dwa miesiące temu...) na wakacjach miałem trochę czasu na czytanie. Prawie dwa lata temu kupiłem cyfrowy zestaw stu książek o grach za sto złotych. Moim zdaniem było warto, bo wiele ciekawych udało mi się wybrać, nie aż tak wiele jednak przeczytać :( Kilka jednak na rzeczonych wakacjach 'łyknąłem'. I ponownie się zadziwiłem jak różne ludzie mają hobby i zainteresowania. Po kolei jednak.
Pierwsza, Somebody set up us the ROM, jaka wpadła w me ręce dotyczyła ROM'ów (dla mniej wtajemniczonych są to 'zrzuty' danych gier z cartów z grami - czy to na Game Boy'a, Game Boy'a Advance, Nintendo 64, itp.), a dokładnie sposobów ich przerabiania przez ludzi. Do tej pory wydawało mi się, że jedyne co można z nimi zrobić, to odpowiednio dobrać tłumaczenie (co jest w książce wyjaśnione, ponieważ zadanie nie jest tak proste jak się wydaje). Okazuje się jednak, że jest spora grupa pasjonatów, która zmienia w nich o wiele więcej, przykładowo poziomy trudności, niwelują błędy w grach, podmieniają czasem grafikę i sprite'y na lepsze, bardziej dopracowane. Benefitów z tego żadnych nie ma, wprost przeciwnie - można się narazić na złość producentów i właścicieli praw autorskich a nawet spodziewać pozwów od zapalonych prawników. Dość ciekawie, chociaż może trochę sucho opisano boje związane z takim właśnie procesem. Do tego mnóstwo przykładów wraz z dokładnym opisem i oceną. W przyszłym życiu, jak już skończę gry, które mam w kolekcji - może w jakąś tak przerobioną grę zagram. Oby...
Drugą książką była część większej serii - (Tu wklej nazwę konsoli) Video Games you will never play. Książki obejmują dość dokładną analizę gier na różne konsole, które zostały rozpoczęte, reklamowane, prawie zostały ukończone, ale z różnych powodów jednak do rąk graczy nie trafiły. Czy to zamknięcie studia, zbyt duży budżet, przerost ambicji twórców, i temu podobne. Niezbyt gramatycznie składnie, ale widać, że autorzy włożyli w wyszukiwanie tych informacji dużo serca i pasji. Co ciekawe - często udało im się dotrzeć do wersji prawie ukończonych, czy też nawet wersji demonstracyjnych. Znaleźć można w tej serii gry na konsole Dreamcast, Playstation, Gamecube, Nintendo 64, PC, Sega Saturn, konsole przenośne - czytać dokładnie może nie zawsze jest sens, ale przejrzeć co straciliśmy owszem warto.
Ostatnia którą chciałem przedstawić to
8-Bit Obituaries. Autor skupia się na grach na konsolę NES (Nintendo Entertainment System), która to w latach osiemdziesiątych zawojowała świat (że już nie wspomnę o jej klonach bardziej u nas znanych jako Pegasus). Jednak podchodzi do tego dość pokrętnie prezentując gry uznawane za najgorsze na nią. Jaki w tym cel? Cóż, autor twierdzi, że biblioteka na NES jest tak ogromna a czasu tak mało, że nie ma sensu ruszać nawet gier złych. Złych z różnych względów - czy to nieludzkiego poziomu trudności, braku konsekwencji w zasadach gry, fatalnego 'portowania' (czyli przeniesienia z jednej platformy na drugą, vide M.U.L.E przeniesione z Atari) czy też kiepskiej grafiki. Ciekawie przestawiona analiza co zawiodło, co można było poprawić i jak, mimo wszystko, czerpać z tych gier przyjemność. Ja nie będę nawet myślał o ich uruchamianiu, bo życie jest za krótkie, ale są pasjonaci, którzy wchodzą w te rejony.
Dobranoc. Do poczytania mam nadzieję już częściej, ponieważ zdecydowałem się skupić bardziej na książkach i albumach w temacie gier, gdyż mój Home Assistant jest już w stanie bardziej niż stabilnym i prawie go nie dotykam.
Super wpis
OdpowiedzUsuń